niedziela, 12 września 2010

Po spotkaniu na Bemowie

Mimo, że nie wiało (nic nie wiało, totalne zero) spotkanie się odbyło i coś tam podziałaliśmy. Głównie ćwiczyliśmy Flapjack. Chłopaki potestowali NSE LW i mogli zobaczyć na czym polega różnica w stosunku do Eolo Genesis/Samurai. Bartek zrobił coś czego mi się w zasadzie nie udało zrobić - pełne Yoyo (zawinięcie i odwinięcie, wydaje mi się że nawet podwójne, nieźle :) ). Więc generalnie do idzie do przodu.

Zero wiatru to jednak straszna walka i nawet NSE LW nie pomaga... Następnym razem musi być lepiej.

4 komentarze:

  1. Witam
    Widzę że grupa warszawska działa. Tylko pozazdrościć ekipy!
    Co do triku Flapjack. To tylko z pozoru trik który można wykonywać bez wiatru. O wiele łatwiej wykonać go przy wietrze. Wiatr nie może być tylko za silny. Taki aby można było wykonać pierwszy "krok" triku, czyli pochylenie latawca do przodu.
    pzdr. Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  2. A na bezwietrzną pogodę polecam cienkie linki 15 metrów. Ja mam zrobione linki z plecionki wędkarskiej o wytrzymałości ~23kg (50 funtów). Linki takie warto jeszcze przesmarować silikonem w sprayu aby zmniejszyć tarcie i mamy prawie Climaxy ;)
    pzdr. Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za pokazanie możliwości NSE. Pozdrowienia. b

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiatr się wczoraj nie popisał, ale ja nie mam powodów do narzekania. Trochę się nauczyłem i (niestety) doświadczyłem różnicy w latawcach Genesis i NSE... Flap jack, który kilka razy ładnie wyszedł mi na Nirvanie, na Genesisie był nie do powtórzenia.
    Duże podziękowania dla Tomka. Zobaczenie na żywo każdego ruchu w tricku, oraz uwagi podczas wykonywania pozawalają na dużo szybszą naukę. Stąd dla mnie spotkanie mimo wszystko było owocne :)

    OdpowiedzUsuń